Historia, która być może przekona kogoś jak wiele można pomóc bezdomnym pieskom.
To jest bajka o starym, schorowanym psie, który umarł niczyj, bo przez całe życie był niczyj.
Czasem ktoś go pogłaskał, czasem dał jeść, a czasem uderzył i przegonił.
Ten pies trafił do przedsionka psiego nieba, były tu piękne
łąki do biegania, czysta woda do picia, zabawki, gałęzie, gryzaki. A na
samym końcu był tęczowy most. I ten pies widział, że są tu też inne psy i
że te inne trafiają tu najpierw tak jak on – stare, chore, kalekie,
ranne, ale po chwili wszystkie biegają i bawią się, wszystko przestaje
je boleć, zdrowieją. Ale żaden nie przechodził przez most. Czasem
zdarzało się, że przychodził jakiś człowiek, głaskał niektóre psy i one
wtedy młodniały, a kilka innych, czasem jednego zabierał ze sobą i
przechodzili razem przez most. Ten człowiek i ten pies nigdy już nie
wracali. Kiedy zapytał jednego z psów, które były tu dłużej, co to za
ludzie i dokąd razem z psami idą, ten odpowiedział mu, że miejsce, gdzie
się znajdują, jest tylko przedsionkiem psiego raju, a raj jest za
mostem. Ale na most może wejść tylko ten pies, który przyprowadzi ze
sobą swojego człowieka. Dlatego wszyscy tu czekają. Kiedy umiera
człowiek, który na Ziemi był ich opiekunem, jego zwierzęta przechodzą
razem z nim przez tęczowy most i idą do psiego nieba. Te psy, które
człowiek pogłaskał i które odmłodniały to te, które spotkał w swoim
życiu i w jakiś sposób im pomógł, np dając dom na czas poszukiwania
prawdziwego domu, karmiąc głodne czy lecząc i doglądając przez czas
powrotu do zdrowia. Ale te psy nie mogą z nim iść, muszą czekać na
swojego człowieka. Więc kładą się i czekają spokojne i szczęśliwe, bo w
przedsionku nieba czas nie istnieje i to wcale nie jest długie czy
przykre czekanie.
Pies o nic już nie pytał, wstyd było mu się przyznać, że on
nigdy nie miał swojego człowieka i nie ma go kto przeprowadzić przez
most. I tak dni mijały, różne psy przechodziły do nieba ze swoimi
ludźmi, a on cały czas pozostawał w przedsionku. Aż pewnego dnia
wszystko było jakoś inaczej. Od samego rana widać było, że coś ma się
dziś wydarzyć, wśród psów panowało poruszenie, radość, nawet te
najstarsze i zazwyczaj obojętne teraz były odmienione.
I w końcu tak jak już nie raz przyszedł człowiek, ale ten
człowiek podchodził do każdego psa, zagadywał, brał na ręce. Dotykał
każdego psa i wszystkie psy zrobiły się znów młode i żwawe. Nawet on –
do końca niczyj i bez domu czy człowieka. Potem człowiek zaczął iść w
stronę tęczowego mostu i ku zdumieniu niczyjego psa zabrał ze sobą
wszystkie, nawet na niego zawołał i poczekał. Razem z tym człowiekiem
wszystkie psy przeszły na drugą stroną mostu. A kiedy niczyj pies
zapytał towarzysza, dlaczego tak się dzieje i kim jest ten nieznajomy,
on odpowiedział, że ten człowiek na Ziemi był wolontariuszem. Pomagał
wszystkim bezdomnym psom, nie wybierał i na miarę swoich możliwości
próbował jak najwięcej z nich uratować. Ale wszystkich uratować nie
sposób. Kiedy umiera wolontariusz, Bóg pozwala mu spełnić ostatni dobry
uczynek dla niczyich psów i człowiek ten może przeprowadzić przez most
psy i koty, którymi nigdy nikt się nie opiekował, bo taki człowiek za
nic nie mógłby wejść do nieba, pozostawiając je w jego przedsionku. Nie
umiałby być w tym niebie szczęśliwy.
Zaczerpnięte z : http://kundellos.pl/2013/11/14/bajka-o-starym-psie/
Bardzo wzruszyła mnie Twoja opowieść... Kocham psy, regularnie odwiedzam schronisko w mojej miejscowości, staram się zawsze zabrać na spacer kilka piesków. Od pewnego czasu kupuję im również różne smakołyk. Niedawno odezwał się do mnie nawet producent gryzaków dla psów, który specjalizuje się w produkcji zdrowych, ekologicznych przekąsek dla czworonogów. Regularnie zamawiam u niego mięsne gryzaki, żwacze wołowe uwielbia każdy pies.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdecydowałaś podzielić się z nami swoją historią. Psy od zawsze były mi bardzo bliskie, praktycznie od urodzenia wychowywałam się w ich obecności, nic więc dziwnego w tym, że obecnie ja również posiadam psa, któremu staram się zapewnić najlepszą opiekę. Z racji tego, że posiadam sznaucera długowłosego posiadającego gęstą, trudną do ujarzmienia sierść, często odwiedzam psi salon urody, który poleciła mi w przeszłości przyjaciółka. Psi fryzjer, zwany również przez niektórych groomerem, oferuje profesjonalne strzyżenie psów w bardzo dobrych cenach. Uwielbiam odwiedzać to studio, ponieważ mam wówczas styczność z prawdziwym ekspertem, dla, którego pielęgnacja psów jest nie tylko pracą, ale i prawdziwą pasją.
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszająca historia. Takie opowieści zawsze wyzwalają we mnie wzruszenie, ponieważ kocham psy. W domu posiadam aż dwa Yorki, które są dla mnie bardzo ważne. Staram się dbać o nie najlepiej jak tylko potrafię. Ostatnio sprezentowałam im nawet owalne legowiska dla małych psów, które wyścielone są delikatnym, miękkim materiałem. Jonka i Donka uwielbiają w nich wypoczywać. :)
OdpowiedzUsuń